niedziela, 9 marca 2014

Recenzja koncertu (I): Strachy Na Lachy

Wczoraj wieczorem odbył się koncert grupy Strachy Na Lachy. W Narodowym Centrum Polskiej Piosenki, dawny MOK, grupa z Piły dała solidny występ. Może niektórzy będą oczekiwać niejakiej relacji z listy piosenek. To się rozczarują. Postanowiłem zwrócić uwagę na coś innego. Niejako na przedstawienie i aurę, które stworzył Grabaż. 

Odnośnie twórczości Grabowskiego i jego ekipy można mieć różne zdanie. Niektórzy będą się zachwycać, niczym wczorajsze, rozhisteryzowane nastolatki, jedni będą po prostu doceniać jego piosenki i oczywiście znajdą się ludzie, którym SNL nie przypadły do gustu. Trzeba natomiast Grabażowi oddać, że każdą piosenkę wykonuje profesjonalnie i rzetelnie. Nie lekceważy swojego obowiązku. A czy ktoś tego słucha czy nie, to już inna bajka.

Występ zaczął się od standardowego spóźnienia. Początkowo mnie irytowały te spóźnienia w rozpoczęciu koncertów przez różnych wykonawców. Uważałem, że skoro zaczynamy o ustalonej porze, to tak powinno być. Traktowałem to jako swego rodzaju bezczelność i gwiazdorzenie. Jednak wczoraj starałem się nie denerwować i potraktowałem ten poślizg czasowy jako preludium. Początek w który trzeba wejść i chłonąć atmosferę koncertu. Po chwili niejako dostałem potwierdzenie moich myśli. Zespół zaczął wychodzić, publika momentalnie, żywo zareagowała brawami. Podczas gdy zespół zaczął powoli wybijać pierwsze akordy, zza sceny zaczął dochodzić wokal. Miało to swój urok. Dopiero z czasem upływu piosenki Grabaż zjawił się, przy akompaniamencie muzyki.

Spodobało mi się i chyba zaimponowało, choć nie wiem czy to adekwatne słowo, szczere i prawdziwe oblicze Krzysztofa Grabowskiego. Wynikało to z naturalności Grabaża i jego bezpośredniości. Widać to było w kilku sytuacjach:
Jeden fan chce mu podać krawat (jaki to symbol? tego nie wiem). On patrzy na niego i po chwili spuszcza wzrok z rezygnacją. Śpiewa dalej, bez komentarza.
Podczas jeden z przerw między piosenkami, kolejny fan (chyba, że to ten sam) krzyczy, że chciałby usłyszeć "Moralne Salto". Grabaż jedynie odpowiada: "Założysz zespół, zbierzesz fanów i wtedy będziesz dyktował czego chcesz słuchać". Totalnie aroganckie, chamskie wręcz żałosne. Pierwszy odruch mówi, że jakaś kultura obowiązuje. Szacunek dla odbiorcy. Jednak z drugiej strony, po cichu przyznaję racje wokaliście. Jest w tym sens.

Jaki sens? Słuchając dalszej części koncertu odnosiło się wrażenie, że całość jest w jakiś sposób połączona, wyważona. Nagła zmiana listy kolejności, może zburzyć szyk przygotowany przez zespół. Zniszczyć plan jaki stworzyli dla publiczności. Nie mówiąc już o tak banalnym powodzie, jakim jest harmonogram ustalony kilka dni wcześniej. Oczywiście, można to było w sposób zawoalowany powiedzieć, jednak to jest urok Grabaża. Nie trzeba go lubić.

Całego koncertu nie ma sensu opisywać, ot koncert jak koncert. Szalone tańce pogo, od których byłem chroniony(!), ludzie na fali, świetne piosenki, genialna atmosfera i wyborowe towarzystwo.


Podsumowując:
mmopole.pl

2 komentarze:

  1. Olaf, zawiodłam się! Mieli Cię nieść na rękach przez cały koncert!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może jakbyś tam była, to by mnie ktoś rzucił na tłum...

      Usuń