środa, 22 lipca 2015

Ciekawi Ludzie, Ciekawe Opole - Bartosz Małłek

Kiedy rok temu poznałem “Opolskie Śpiewanki” wiedziałem, że muszę przeprowadzić z nim wywiad. I tak oto przed Wami Bartosz Małłek! Opolski aktywista, podróżnik i gitarzysta amator! Opowie Wam dlaczego kocha podróże, w jakim celu założył fundację i jak organizował własny Eurotrip!



Biegasz, śpiewasz, grasz na gitarze i podróżujesz. Kim najbardziej się czujesz, jak można Cię określić?
Hmm, ciekawe pytanie. Jeszcze inaczej powiem: organizator, animator kultury. Lubię aktywny tryb życia i zarażać tym innych ludzi. Staram się także zapraszać ludzi podobnych do mnie, tutaj do Opola. Ludzi, którzy robią coś ciekawego, aktywnego.
A od czego zacząłeś? Co Cię tak zaciekawiło, że postanowiłeś iść tamtą drogą?
Dość późno wstąpiłem do harcerstwa, mojej pierwszej organizacji pozarządowej i tam działałem. Głównie zajmowałem się wychowywaniem młodzieży. Chociaż prawdziwą moją pasją są góry, były one pierwsze, to one mnie całkowicie zafascynowały. Dostałem to niejako w spadku po moich rodzicach, przekazali mi to w genach. To z nimi i bratem jeździliśmy po górach w całej Polsce. Co ciekawe mój brat nigdy nie połknął bakcyla. Później pojawiła się muzyka i gitara. Od zawsze lubiłem śpiewać, ale nie jestem jakimś bardzo zaawansowanym muzykiem. Jestem amatorem i robię to jedynie dla przyjemności.
Organizujesz Opolskie Śpiewanki oraz byłeś współorganizatorem Opolskiego Festiwalu Podróżniczego. Skąd pomysł na dzielenie się swoją pasją?
Jeśli chodzi o Śpiewanki to wszystko zaczęło się od spotkania z Basią Beuth. Wpadłem na pomysł żeby w Opolu zorganizować imprezę poetycko-turystyczną. Basi bardzo spodobał się ten temat. Ruszyliśmy z cyklem “Opolskie Spotkania Artystyczne”, był to cykl koncertów, który odbywał się w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Potem zaczęła się współpraca z Wojtkiem Szymańskim z Wrocławia, który jest prezesem fundacji “W górach jest wszystko co kocham”. Wojtek jest twórcą zespołu “Dom o Zielonych Progach” i ojcem wielu ciekawych festiwali. U niego stawiałem pierwsze kroki w organizacji większych imprez.
Od koncertu Domu o Zielonych Progach zaczęła się przygoda z Opolskimi Śpiewankami.
Okazało się, że sam koncert w bibliotece to za mało. Dlatego po koncertach spotykaliśmy się w różnych lokalach w Opolu i kawiarnianych klimatach graliśmy i śpiewaliśmy.
Stąd się wzięły owe słynne Śpiewanki. Później Basia rozwinęła swój własny projekt “Muzyczne Podziemie” w Resecie Raciborskim, jednocześnie często też wyjeżdżała ze względu na swoją karierę i pracę zawodową. Drogi organizacyjne nam się całkowicie rozeszły i ja przejąłem ten projekt, ale Basia cały czas nas wspiera i odwiedza w wolnej chwili.
A myślisz czasem wrócić do tych Spotkań Artystycznych?
Możliwe, że kiedyś tak. Póki co, jeszcze nie mam konkretnych planów. Niestety zależy to też od wielu innych czynników. Przede wszystkich, poprzednie edycje opierały się na budżecie Biblioteki, a był on dość niewielki. Nie mógł być kontynuowany, bo pieniędzy zwyczajnie by nie starczyło. Dodatkowo osoby, które przyjeżdżały, umawianie były po znajomości. Gdyby mieli przyjechać za normalną stawkę, za jaką przyjeżdżają na koncerty, to nie byłoby nas na nich stać. Od jakiegoś czasu prowadzę Fundację, więc prawdopodobnie będę mógł starać się o środki, ale tak jak mówiłem, jeszcze nie myślałem o wznowieniu cyklu.
No właśnie, już kiedyś o tym pisałeś. Czemu fundacja, po co?
Ma ona na celu organizację różnych imprez muzycznych, artystycznych, podróżniczych, sportowych oraz także całkowicie innych imprez i oraz różnorodnych projektów w Opolu, a może kiedyś również poza.
Czy Opolski Festiwal Podróżniczy był takim pierwszym przystankiem?
Pośrednio tak, jednak dla mnie to była kontynuacja spotkań podróżniczych, które organizuję w ramach projektu “Czas Podróżników” w Kubryku. Właśnie w Kubryku spotykałem wielu innych ciekawych ludzi, m.in. grupę “Oderwani”, której liderem był Mariusz Stachowiak. Zobaczyliśmy, że mamy podobne cele, podobne pomysły. Powstała “Opolska Grupa Podróżnicza”, totalnie nieformalna grupa. W jej skład wchodziły wszystkie osoby zaangażowane we wspomniany przez Ciebie festiwal. Na bazie Podróżników wiedzieliśmy, że mamy blisko siebie mnóstwo ciekawych ludzi, którzy mogą poopowiadać o wielu interesujących destynacjach. Co ciekawe, najpierw planowaliśmy, aby Festiwal trwał jedynie 3 dni, ale okazało się, że mamy tak dużo materiału, że postanowiliśmy, aby odbywał się on przez cały tydzień. Z naszych odczuć i recenzji, które dostaliśmy, wydaje nam się, że Festiwal był udany. Ludzie dopytują się o kolejne edycje.
Widziałem na zdjęciach swojego wykładowcę dra Kamila Minknera. Jak dobieraliście gości?
Większość prelegentów to byli nasi znajomi, których namówiliśmy do współpracy. Większość to też osoby z Opola, bądź bezpośrednio z Opolem związani. Zaprosiliśmy także osoby, które są już znane w środowisku podróżniczym. Natomiast dr Minkner opowiadał o blaskach i cieniach demokracji we współczesnych Indiach.
Planujecie to kontynuować, skoro jest publika?
W przyszłym roku na pewno będzie kolejna edycja
Trzymam kciuki za powodzenie akcji! Jednak wróćmy do Ciebie. Jak to wszystko łączysz? Tyle rzeczy?
Jest ciężko, czasami jestem bardzo zmęczony. Muszę się bardzo dobrze organizować, aby znaleźć czas na te wszystkie dodatkowe rzeczy. Nie mniej jednak chyba warto.
A czy znajdujesz czas na przyjemności, odpoczynek?
Tak, jak najbardziej. Mój odpoczynek to ten czas aktywnie spędzony. We wrześniu odbędzie się 30k Expedition East. Planujemy wybrać się z ekipą do Rosji na Elbrus, do Turcji na Ararat, do Armenii, a także do Iranu. To wszystko w przeciągu czterech tygodni
Dużo kosztuje taka wyprawa?
Przyznam, że sporo, ale staramy się o sponsorów, może społecznościowo trochę podziałamy, żeby zebrać fundusze. Podobno skuteczny jest portal “Polak potrafi”.
Jaki jest cel takiej wyprawy? Zdobyć szczyt?
Nie tylko, chodzi też o poznanie zupełnie innych miejsc, ludzi, tamtejszego życia. Spotykamy wielu, różnych ciekawych ludzi, zwiedzamy miasta oraz wszystkie miejsca po drodze. To nie tylko góry i szczyty, ale też poznanie innych kultur.
Z tego co wyczytałem, to Ty już kilka szczytów osiągnąłeś. Który był najcięższy, z którego jesteś najbardziej dumny?
Najwyżej w swoim życiu byłem na Kazbeku w Gruzji. To była taka bariera, gdyż wcześniej zdobywałem jedynie szczyty w Tatrach, które są ok. dwa razy niższe. Tutaj też wchodzą inne sprawy, jak choroba wysokogórska i zagrożenia lodowcach np. szczeliny. Jest to zupełnie inna historia. Trzeba się przygotować do takiej wycieczki, choćby fizycznie. Tutaj bardzo pomaga mi bieganie. Wchodzi ono w skład mojego treningu.
Czyli jesteś, ogólnie mówiąc, alpinistą?
Potocznie mówiąc tak, chociaż nigdy w Alpach nie byłem, jednak można tak powiedzieć.
Kolejną rzeczą, którą mnie zaciekawiłeś, jest fakt, że dwukrotnie odbyłeś tzw. “Eurotrip”. Sam kiedyś próbowałem i jest to ciężkie. Jak Ci się to udało?
Miałem przede wszystkim ogromną motywację, gdyż chciałem zobaczyć kawałek Europy. Wcześniej byłem jedynie u naszych sąsiadów: w Czechach i w Niemczech. Pod koniec moich studiów w 2009, postanowiłem, że zrobię coś innego, szalonego i zaryzykuję taki wyjazd.
I jaki był Twój pierwszy kierunek podczas Eurotripu?
Najpierw pojechałem na Bałkany
Jechałeś całkowicie nieprzygotowany, czy coś jednak ogarnąłeś?
Miałem załatwione dwa noclegi. Jeden w Rumunii w Bukareszcie, drugi na Ukrainie. Natomiast w pozostałych miejscach zdecydowałem się, że będę nocował spontanicznie.
Udał się wyjazd?
Jak najbardziej tak. Znajomi przed podróżą żartowali, że pewnie mi się nie uda i nie dojadę nawet do Odessy. Jednak wszystko potoczyło się tak, jak sobie zaplanowałem. Co mam powiedzieć? Polecam dosłownie każdemu, szczególnie, że jest to inna forma podróżowania. Trochę będę generalizował, ale obecnie dużo ludzi woli bezpieczne, wygodne wakacje. Każdy musi mieć zapewniony nocleg, dojazd autobusem itd. Naprawdę fajnie jest spróbować czegoś innego. Zachęcam do wszystkich do takiej podróży! Oczywiście potem zapraszam do podzielenia się wrażeniami na spotkaniach w ramach Czasu Podróżników.

środa, 15 lipca 2015

Ciekawi Ludzie, Ciekawi Opole - Piotr Węglarz

Dzisiaj w cyklu "Ciekawi Ludzie, Ciekawe Opole" znany opolski improwizator z grupy "Impro To Mało Powiedziane". Przyjechał z Wodzisławia, ale swoje sukcesy odnosi tutaj, w Opolu! Dzisiaj w wywiadzie opowie o swoich początkach, zdobytych nagrodach i planach na przyszłość!


Z tego co znalazłem w Internecie to nie pochodzisz z Opola. Zatem, jak się tutaj znalazłeś?
Pochodzę z Wodzisławia i nie daleko mam stamtąd do Opola. Nie miałem też konkretnego kierunku w życiu, w którym chciałbym podążać. Zatem postanowiłem, że właśnie tutaj wybiorę się na studia. Z początku nie wiedziałem nawet na jakie. Wybrałem historię, bo mnie wtedy jeszcze interesowała. Kiedyś chciałem iść na aktorstwo, ale finansowo nie było mnie stać, bo studia artystyczne w Polsce kosztują i to sporo.
Coś słyszałem, ale nie wiedziałem, że to duża kwota.
Tak niestety jest, gdyż zazwyczaj dużo znanych aktorów tam pracuje. Z tego względu wybrałem studia w Opolu, jednak po pewnym czasie rzuciłem je i postanowiłem zająć się właśnie Impro.
A nie bałeś się ryzyka? Rzucisz studia, a projekt się nie powiedzie...
Nie, ani razu nie obawiałem się konsekwencji swojej decyzji. Studia teraz ma praktycznie każdy, a to co my robimy, to będąc szczerym, nie każdy to ma.
Czy opłaciło się to Tobie? Nie mówię w kwestii finansów, ale w sensie spełnienia siebie.
Cały czas to realizuję, jednak póki co nie żałuję.
A jak długo już działacie jako grupa?
Zależy, jak liczyć. Jeżeli od naszej premiery to około 2 lata i 4 miesiące, a tak od pierwszego naszego spotkania to około 2 i pół roku.
Kiedyś pisałem do NTO  artykuł o Was i wtedy powiedzieliście mi, że poznaliście się na warsztatach innej grupy impro, Narwani z Kontekstu. Uważasz, że już ich prześcignęliście, dogoniliście? Nie wiem czy dobrze to określam?
Sądzę, że w Impro nie ma takiej skali. Jest to bardzo szerokie pojęcie na które składa się wiele składowych. Np. Narwani opanowali rewelacyjnie krótkie formy, my także w nich działamy, ale tworzymy też ostatnio długie formy. Podobnie to wygląda jeśli chodzi o lokalizacje. Narwani najczęściej występują we Wrocławiu, w Opolu i od jakiegoś czasu w Łodzi. My jeździmy po całej Polsce, nie ograniczamy się. Wolimy tak, bardziej wtedy poznajemy ludzi, publiczność, innych improwizatorów.
No właśnie jeździcie po Polsce, a jakiś czas temu chyba zbieraliście na busa? Po on Wam był?
Chcieliśmy samochód, w którym będziemy mogli razem, a nie w kilka samochodów jeździć na nasze występy. Nas jest w tej chwili siódemka, więc w takim pięcioosobowym  zwyczajnie się nie mieścimy. Wygodniej i weselej jest, gdy  jeździmy razem.
I jak zbieraliście na to fundusze?
To był jeden z portali typu crowdfunding, na którym każdy człowiek może wspomóc jakiś wybrany, ciekawy cel. Nasz kolega z innej grupy pomógł nam to ogarnąć. Jego ekipa zebrała fundusze na mikrofon pojemnościowy i wtedy nam zaproponowali, abyśmy spróbowali swoich sił na tym portalu.
Pieniędzy udało się zebrać na takiego porządnego busa, czy takiego, w którego trzeba coś jeszcze włożyć?
Do każdego używanego samochodu trzeba zawsze trochę włożyć. Niestety na nowe nas nie stać, nie jesteśmy aż tak popularni. Chociaż z tym też nie jest tak źle. My naszą zbiórkę zakończyliśmy jakoś 3-4 dni przed regulaminowym czasem. Natomiast popularniejszy od nas Szymon Jachimek, dopiero w ostatnim dniu zamknął projekt.
Na czym polega ten projekt? Jeśli nie zdążycie uzbierać pieniędzy w jakimś terminie, to co wtedy?
Takie akcje mają określony czas i w zależności od kwoty o którą się ubiegamy zależy jej długość. Tak na oko trwa to w przedziale od 30 do 40 dni.
I jak się nie uda to?
Jeżeli w tym czasie nie zbierzesz całej kwoty to nic nie dostajesz.
Wracając do tego o czym wspomniałeś. Dużo podróżujecie. Byliście m.in. na festiwalu  “Podaj Wiosło”. Co Wam dają takie imprezy?
Są to festiwale, na których improwizatorzy poznają się wzajemnie. Jest to też pewnego rodzaju krzewienie tej kultury w Polsce. Ludzie mogą w ogóle poznać na czym polega impro. Nie wiem czy wiesz, ale grupy impro można spotkać tylko w miastach wojewódzkich. Jeśli się nie mylę, to nie ma grup w mniejszych miejscowościach. Ludzie tego nie znają, często publika nie wie na czym polega impro i z czym to się je. Ale znowu, gdy już przyjdą to bardzo dobrze się na tym bawią. Podobnie było w Polsce ze Stand-upem. Dopiero od niedawna Abelard Giza i Kacper Ruciński sprawili, że jest on znany szerszej publiczności. Nasz kolega Michał Leja też coraz częściej z powodzeniem występuje. Właśnie po to są takie festiwale, żeby pokazać ludziom coś, co może im się spodobać. A z reakcji publiczności widać, że lubią to i z chęcią na to wracają.
Czy takie imprezy to właśnie nauka, czy czasami można coś wygrać?
Zależy od miejsca. W Toruniu, w “Przeglądzie Improwizacji” zajęliśmy pierwsze miejsce i dostaliśmy nagrodę pieniężną. Podobnie na tym samym turnieju, Kabaret Dabz [jego członkowie to Kuba i Krzysiek, improwizatorzy z Narwani z Kontekstu - przyp. red.] też zajęli pierwsze miejsce, ale w innej kategorii. Można zatem powiedzieć, że wtedy Opole  zawładnęło sceną, wzięliśmy wszystko [śmiech].
Nagrody są, a jak publiczność? Jakie dostajecie recenzje?
Szczerze mówiąc nie spotkałem się z żadną negatywną opinią na nasz temat. Jeżeli pojawiają się jakieś opinie, to dotyczą one prawie zawsze archiwalnych filmików na naszym kanale na Youtube. No bo to wygląda tak, że jak ktoś przyjdzie na nasz występ to mu się podoba. Jednak jeśli z ktoś ciekawości najpierw nas “wygugluje” w internecie, to częściej trafia na stare numery, kiedy dopiero zaczynaliśmy.
Jak oceniacie Opole?
Opole jest naszym miastem i tutaj staramy się krzewić impro. W skrócie podoba nam się!
I póki co tutaj działacie?
Dokładnie tak, staramy się wykorzystywać to miejsce ile można. Jakiś czas temu mieliśmy zabawę z dziećmi pod tytułem “Noc z Andersenem”, dosłownie całą noc się nimi zajmowaliśmy i robiliśmy impro. Raz w miesiącu wystawiamy długą i krótką formę. Ciężko opisywać tutaj dokładnie na czym to polega, jednak scenariusz krótkiej formy trwa kilka minut i wtedy ponownie widzowie mogą decydować co chcą oglądać. Natomiast w długiej, na podstawie kilku wypowiedzi publiczności, tworzymy cały duży spektakl, posiada on nawet czasami różne wątki fabularne.
Czy potrzebujecie jakiś przygotowań, treningów do tego?
My trenujemy, choć wiemy, ze nie wszystkie grupy z tego korzystają. Jak kto woli. Dla nas sam występ to zdecydowanie za mało, nie możesz się wtedy rozwijać. Wiadomo, że podczas występu nie możesz powiedzieć: “ej, stary to było słabe, zrób to inaczej”, musimy zachowywać ciągłość. Natomiast podczas takiego treningu dokształcamy się i ciągle uczymy.
A czy da się trenować samą improwizację?
Noo, da się…
Jeśli jest to jakaś tajemnica, to nie ma problemu
Nie, nie jest to jakaś wielka tajemnica. Na początku wiadomo trzeba się rozgrzać: fizycznie, umysłowo, słownie, a teraz nawet śpiewająco, bo mamy od jakiegoś czasu własnego muzyka i dość dużo śpiewamy. Po rozgrzewce mamy różne ćwiczenia, które pomagają nam w warsztacie improwizacyjnym. Jedno z takich ćwiczeń polega na nauce skupiania się na wszystkim co jest dookoła. Siadamy wszyscy obok siebie i podajemy sobie wzajemnie jakieś słowa-sugestie np. melon, banan, jabłko. Każdy wymyśla takie hasła i naraz musimy je wypowiedzieć. No może trochę zawile tłumaczę, jest to trochę porąbane, ale ogólnie bardzo nam to pomaga. I tak to mniej więcej wygląda [śmiech]. Czasami zapraszamy inne osoby, które uczą nas jak łączyć wątki w długiej fabule, mamy też warsztaty z emisji głosu.
Chwilę wcześniej powiedziałeś, że od niedawna macie w zespole nową postać, muzyka. Czy często zmienia Wam się skład?
Nie, nie aż tak. Na początku nie było Asi, za to był inny kolega, Koza. Jednak to trwało raptem 2-3 miesiące, co więcej, ciężko to tak określić, bo dla nikogo nie był to wtedy sposób na życie, a jedynie hobby. No i teraz doszedł jedynie muzyk i skład uważamy za zamknięty. Nikogo nie szukamy.
A skąd pomysł akurat na muzyka w grupie improwizacyjnej?
Coraz częściej pojawiały się u nas gry, które wymagały od nas śpiewania. I jakby nie patrzeć, muzyka podczas występu improwizacyjnego daje bardzo dużo. Tworzy całkowicie inny klimat.
I jak to wygląda? To są jakieś gotowe piosenki?
Nie! On sam to gra na żywo i dosłownie improwizuje piosenki. Dla mnie? Jest niesamowicie genialny i szczerze mówiąc, chyba nigdy bym się nie nauczył tak grać. Jest to bardzo imponujące.
A czy on bierze udział w zabawie?
Zazwyczaj nie, choć jak wiadomo jest to impro. Raz mieliśmy sytuację, ze publiczność miała wybrać osobę, która ma dołączyć do zabawy. Zazwyczaj mówimy: “która z TYCH postaci na scenie”. Jednak tutaj zapomnieliśmy i ludzie na widowni od razu krzyknęli “Przemo!”, wtedy go wystawiliśmy na scenę. [śmiech]
I jak? Poradził sobie?
Tak, jak najbardziej dał radę. On też z nami normalnie trenuje.
Ciekawi mnie jedna rzecz. Kiedyś występowaliście za darmo w SCK, teraz, jeśli się nie mylę, dajecie już płatne występy...
Częściowo tak, na krótką formę wstęp jest biletowany. Natomiast na długą dalej można wchodzić za darmo.
Dlaczego tak?
Krótką gramy już od bardzo dawna i publiczność zna ją bardzo dobrze. Natomiast z długą występujemy od niedawna i chcemy, żeby ludzie przekonali się również do tej formy.
Czy pracujecie dodatkowo, czy można już wyżyć z tych występów?
Jeszcze nie starcza. Wszyscy musimy dalej pracować, jedni mniej drudzy więcej, każdy ma swoje obowiązki. Jednak staramy się dążyć do tego, aby uwolnić się od pracy i już całkowicie zająć się impro. Możliwe, że nawet by nam starczyło, ale nikt nie podejmie ryzyka by nagle się zwolnić i spróbować już tylko z tego żyć. Co prawda, gdybyśmy się zwolnili mielibyśmy 4 razy więcej czasu i 4 razy więcej rzeczy, które możemy zrobić. Zobaczymy, co czas pokaże.
Nie wiem, jak to ująć, ale czy macie jakiś cel? Cel do którego dąży grupa impro? Nie wiem - strzelam - zarobek albo nagroda na festiwalu?
Na pewno zarobek nie jest najwazniejszy. Jest on istotny, abyśmy mogli działać i więcej występować. Jednak mamy też taki cel, aby zorganizować jakieś festiwale.
Jakby one miały wyglądać? Kuba Krzak z Narwanych, rok temu zorganizował Opolski Festiwal Komedii, ale póki co nie ma drugiej edycji.
Trochę inaczej byśmy to robili. Chcielibyśmy zaprosić większą ilość gości z całej Polski.
Np. Impro Skład z Kacprem Rucińskim, Wojtka Tremiszewskiego i Szymona Jachimka, obaj występowali w LIMO i wielu innych, w tym naszych znajomych improwizatorów i kabareciarzy z Polski.
Bardzo dużo gości, długo by to trwało?
Wstępny plan mówi o 3 dniach
Zatem już teraz życzę powodzenia. Na koniec zapytam oto, o co pytam wszystkich. Czy planujecie zostać w Opolu?
Jak najbardziej, bardzo lubimy to miasto, tutaj mieszkamy. Jednak nie mamy też zamiaru rezygnować z wyjazdu do innych miejscowości i występowania w tamtych miejscach.