środa, 18 czerwca 2014

Ciekawi Ludzie, Ciekawe Opole - Andrzej Czernik

Była w naszym cyklu aktorka Agnieszka Żulewska, która wyjechała z Opolskiego aby się rozwijać, dlatego dzisiaj prezentuję aktora, który przyjechał do Opola aby tutaj grać i występować. Andrzej Czernik, ceniony aktor z Gryfowa Śląskiego opowiada jak trafił do naszego miasta, co go fascynuje i jak powstawał jego teatr!


Andrzej Czernik - z Gryfowa Śląskiego, przyjechał do Opola, aktor filmowy i teatralny, reżyser, scenarzysta, założyciel własnego teatru EKO STUDIO.



Jak to się stało, że zawitał Pan do Opola?
Taki jest los aktora, że podróżuje. Wcześniej byłem w Krakowie, w Legnicy, w Gnieźnie, w Kaliszu, a w 1987 roku trafiłem do Opola. Następnie wyjechałem do Łodzi, stamtąd na chwilę za granicę i już z powrotem do Opola. Zarówno kiedyś jak i obecnie aktor gra tam, gdzie jest na niego zapotrzebowanie i go angażują.

I Pan dostał ofertę pracy w Opolu?
Tak dokładnie, dostałem ofertę z Kochanowskiego. Bardzo chętnie skorzystałem z propozycji i tak już się tutaj już osiedliłem. Oczywiście po tych przerwach, o których wspomniałem wcześniej. Najpierw 2 lata w Łodzi i w Stanach Zjednoczonych, po tym już wróciłem na stałe do Opola.

Jak ocenia Pan z perspektywy podróży po USA i Polsce pracę w Kochanowskim?
Teatr Kochanowskiego zawsze był wysoko ceniony, tj. tak zwany teatr na prowincji, bo mówi się, że wszystko co poza Warszawą jest prowincją. Gdańsk, Wrocław, Kraków mimo wysokiego poziomu też są traktowane jako prowincje, bo stolica-centrum jest tylko jedno. Wracając do teatru, to od zawsze był to zespół z którym można było tworzyć, można było robić wszystkie spektakle jakie człowiek chciał. Później już poczułem chęć zrobienia czegoś własnego i zdecydowałem się na EKO STUDIO.

Czytałem i dowiadywałem się, że kiedy występowali Państwo na początku, to EKO STUDIO nie było sformalizowanym teatrem?
Podczas pierwszych występów nie byliśmy oficjalną grupą, ale ja już wtedy datuję nasz początek. Dokładnie 13 marca 1999 roku, kiedy zagraliśmy “Piłata”, o tyle jest to ważne, że zagraliśmy to z ekipą, z którą razem jesteśmy do dzisiaj. A jako teatr jesteśmy zarejestrowani od 1 lipca 2000 roku.

A z czego najbardziej jest Pan dumny w swoim teatrze?
Na pewno z jednej z naszych premierowych sztuk “Piłat”, czy choćby pierwszego wystawienia w Opolu “Wesela” Wyspiańskiego w Muzeum Wsi Opolskiej w Bierkowicach. Jednym z ciekawszych byli “Chłopi”, które zgodnie z powieścią były wystawianie przez cały rok, wiosna lato jesień zima, również w Bierkowicach. Występowaliśmy też w przestrzeni miejskiej tutaj w Opolu, sztuki: “Mikołaj II, czyli historia śmierci opolskiego księcia”, “Romeo i Julia” nad Młynówką czy choćby rocznica II Wojny Światowej na Krakowskiej. Trochę tego było

A skąd w ogóle idea prywatnego teatru? Jest Pan jedyny w Opolu i jeden z nielicznych w kraju.
Oczywiście powstawały też wcześniej jakieś grupy aktorskie, ale faktycznie teatrem jesteśmy jednym z pierwszych w Polsce. Status teatru mamy od 15 lat i wciąż się jakoś utrzymujemy na powierzchni. A skąd pomysł? Pomysłu nie było, chcieliśmy wystawić jedynie wspomnianego wcześniej Piłata w Muzeum Diecezjalnym. Jednak po tej sztuce to ludzie nas pytali “co dalej?”, “czy w innych muzeach też występujemy?”. Jak to mówią: teatr istnieje tylko wtedy, kiedy jest aktor i widz. Jeśli widz chce nas oglądać, to my jesteśmy po to aby dla niego występować. I zainspirowani tymi prośbami teatr EKO STUDIO objechał już chyba wszystkie muzea.

Skąd pomysł na wyjście poza teatr?
Na początku teatr EKO STUDIO nie miał swojego miejsca. Szukałem długo lokalizacji gdzie można by wystawiać moje sztuki, najpierw padło na Muzeum Wsi Opolskiej. To mi dało pewien materiał do przemyśleń, gdzie by można jeszcze wystawić spektakl. Ktoś mnie kiedyś zapytał dlaczego robię duże spektakle. Wtedy odpowiedziałem: bo nie mam gdzie robić małych. Dopiero w 2007 roku, kiedy Rada Miasta wraz z prezydentem wydzierżawili to miejsce, w którym teraz tu jesteśmy na Armi Krajowej 4, to już wtedy mogliśmy zacząć tworzyć sztuki dostosowane do sceny.

Czy przedrostek EKO nawiązuje do plenerowych występów?
Oczywiście, wtedy była moda na ekologię, a dodatkowo graliśmy w przestrzeniach otwartych w których nie trzeba było robić sztucznej trawy bo była prawdziwa, ani sztucznego księżyca bo był on prawdziwy na niebie i dodatkowo sam się przesuwał. Tworzyliśmy w tych warunkach ekologicznych, prawdziwych, na świeżym powietrzu i wstawialiśmy w to prawdziwych aktorów, więc wybór nazwy był oczywisty. Natomiast STUDIO ze względu na człowieka, studium człowieka. Teatr opowiada o życiu, o człowieku dlatego nazwa EKO STUDIO idealnie oddawała to co chcieliśmy w niej zawrzeć.

Czy planuje Pan dalej pojawiać się w plenerach, choćby w tym samych sztukach?
Tak! Tego wcale nie zawiesiliśmy, nadal gramy i trenujemy. Jeśli będą pojawiać się kolejne propozycje to jak najbardziej się pojawimy. Systematycznie jesteśmy na dniach otwartych WIKu (Wodociągi i Kanalizacja), dzięki którym występujemy plenerowo. Ostatnio wystawialiśmy Aqua art, czyli świat wody. Już około trzy razy tak pojawialiśmy się dla mieszkańców, którzy mieli okazję zobaczyć widowisko muzyczno-świetlno-wodne.

Opolska publiczność dopisuje?
Szczerze mówiąc bywa różnie. Walczymy o widza, gdyż jesteśmy tu niecałe 7 lat i staramy się przyzwyczaić widza, aby przyszedł tutaj do teatru. Chcemy aby pamiętał, że oprócz Kochanowskiego, Teatru Lalki i Aktora jest jeszcze EKO STUDIO, do którego mogą przyjść i obejrzeć komedię, dramat, spektakle dla dzieci i młodzieży.

A które cieszą się największą popularnością?
Ciężko jednoznacznie stwierdzić, gdyż to zależy od sztuki i jej rodzaju. Tak jak mówiłem mamy, i dramaty zmuszające do refleksji, i komedie gwarantujące rozrywkę przez dwie godziny. Publiczność przychodzi różnie i nie ma tu jednego zestawienia.

Jest Pan też reżyserem, aktorem i scenarzystą, w której z tych funkcji najbardziej się Pan odnajduje?
To różnie, ale najlepiej na przemian, bo czasami muszę też łączyć. Np sztukę “Mikołaj II” została napisana przeze mnie, sam ją reżyserowałem, grałem w niej. Dodatkowo byłem też producentem, a w tym konkretnym przypadku również kompozytorem. Takie sytuacje są też dobre, bo wtedy cały spektakl zawarty jest w jednej myśli. Jednak są to rzadkie przypadki, bo zazwyczaj kompozytorzy są inni, scenografowie też się zmieniają, choć od początku i najczęściej współpracuję z Małgosią Kowalcze jako scenografem.

Czasami występuje Pan w telewizji, co jest ciekawszym doświadczeniem?
Zdecydowanie teatr. Tutaj jest ten bezpośredni kontakt z widzem, drugim człowiekiem. W telewizji są duble, nagranie, montaż i dopiero wtedy jest to prezentowane ludziom. Teatr jest zdecydowanie bardziej osobisty i bliski. Dodatkowo w teatrze daną sztukę, moment czy emocje mogę przeżywać wielokrotnie, co w telewizji nie jest możliwe.

Zawsze mnie ciekawiła jedna kwestia, czy gra w teatrze po jakimś czasie nie wywołuje monotonii? Odgrywanie któryś raz tej samej postaci?
Nie, zdecydowanie tak nie jest. Każda sztuka zawsze się trochę różni od siebie. Jak występowaliśmy w plenerze to raz pojawił się motyl i zaczął grać z nami, bo tu przysiadł, tam podfrunął i zwracał uwagę naszą i widza. My aktorzy nie mogliśmy go pominąć, bo czasami zmieniał się kontekst i musieliśmy z nim grać. Oczywiście mamy swoje ramy z których nie możemy wyjść, ale jest ta możliwość uczestniczenia w czymś co się dzieje tu i teraz.

Czy zamierza Pan już zostać w Opolu, czy jednak kiedyś Pan wróci w rodzinne strony?
Nie, już byłem w tylu miejscach, w tylu miastach, a w Opolu jest mi zwyczajnie bardzo dobrze. Zawsze mówię taką sentencję: że tam gdzie ja tam i mój świat. Opole jest przyjaznym miastem, mieszkańcy są pogodni, często uśmiechnięci. Więc nie zamierzam wyjeżdżać, bo teraz tutaj jest moje życie. Chcę robić to co robię jak najlepiej umiem i nie zamierzam tego zostawiać.
Na koniec, skoro mam taką okazję, chciałbym podziękować osobom, dzięki którym ten teatr by nie istniał: Małgorzacie Kowalcze, Justynie Bartman, Danielowi Jaskule, Grzegorzowi Cwalinie i Wojtkowi Gieroniowi.



3 komentarze:

  1. Fajny wywiad, tylko szkoda, że w ogóle brak mu redakcji. Są liczne błędy, a z rozmówcy zrobiłeś bełkotliwego gadułę. Więcej czasu spędzaj nad swoimi tekstami, niż nad cudzymi, a wyjdzie Ci to na dobre!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgaduję, że musiałem czymś wcześniej Tobie podpaść, skoro sugerujesz mi że spędzam czas nad czyimiś tekstami.
      Jeśli piszesz, że wywiad fajny, ale ma błędy a rozmówca to gaduła, to jednak według Ciebie wywiad nie jest fajny.
      Uczciwiej by było, jakbyś się podpisał i grał w otwarte karty, niż krytykował mnie, mając jednocześnie jakiś uraz do mnie.

      Tak czy siak, dziękuję za opinię.

      Usuń
    2. No jest kilka błędów, ale przecież nie piszesz przemówień dla prezydenta, więc spoko. Notkę zawsze można edytować :) Przeczytaj ją jeszcze raz. Chciałam Ci na nie zwrócić uwagę, ale pomyślałam, że nie będę się pchała, a skoro już Ci ktoś uwagę zwrócił... :)
      Pozdrawiam.

      Usuń