środa, 14 maja 2014

Ciekawi Ludzie, Ciekawe Opole - Tomasz Garbowski

Nasz cykl wciąż trwa! Dzisiaj zapraszam do kolejnego wywiadu, a w nim Tomasz Garbowski odpowiada na moje pytania. Dlaczego wybrał Opole, jak łączy bycie posłem i sędzią piłkarskim i jakie ma plany na przyszłość, już teraz dowiecie się tego na łamach mojego bloga. Serdecznie zapraszam do lektury.

Tomasz Garbowski - mieszkaniec Opola, polityk, członek SLD, poseł na sejm V, VI, VII kadencji, sędzia piłkarski. 



Wiem, że Pan urodził się w Kluczborku. Patrząc na mapę to Wrocław i Częstochowa też są relatywnie blisko w stosunku do Opola. Dlaczego wybrał Pan to miasto?

W życiu bywa tak, że bardzo często decyduje los i przypadek. Początkowo planowałem pójście na AWF, ale ostatecznie trafiłem do Opola na studia historyczne w systemie zaocznym. Co ciekawe przed maturą nie nastawiałem się na studiowanie tego kierunku i myślałem o wyjeździe do Wrocławia. Jednak los chciał, że trafiłem tutaj. Podjąłem pracę w sklepie sportowym, później kupiłem pierwsze auto, wziąłem kredyt na mieszkanie, założyłem rodzinę. Moja żona pracuje w Opolu, mój syn chodzi tu do przedszkola i tym sposobem już niemal połowa mojego życia związana jest ze stolicą regionu. Polubiłem bardzo Opole, jest to niesamowicie przyjazne miasto i cieszę się, że tutaj mieszkam. 
 
A jak Pan wspomina okres studiów?
Bardzo dobrze. Na roku miałem fantastycznych ludzi i to w dużej mierze dzięki nim wszedłem do polityki. Zacząłem się angażować w kwestie społeczne, samorządowe, zapisałem się do SLD. To była też jedna z głównych przyczyn pozostania w Opolu. Cały czas kontynuowałem też swoje hobby, jakim jest sędziowanie w piłce nożnej.

Wiem też, że następnie studiował Pan podyplomowo we Wrocławiu i w Warszawie. Nie myślał Pan, aby tam zostać? Tam mogą być lepsze perspektywy.
Zgadza się studiowałem w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, a następnie na Uniwersytecie Wrocławskim. O pozostaniu tam nie myślałem, bo żyjąc już tutaj zobaczyłem, że w Opolu też są duże perspektywy i szanse na rozwój. Paradoksalnie poprzez swoją działalność publiczną udowadniam, że można coś osiągnąć. Jestem posłem na Sejm, przedstawicielem zgromadzenia parlamentarnego OBWE i pomimo, że dużo czasu właśnie spędzam w Warszawie, to po 2-3 dniach mam bardzo ochotę tutaj wrócić.

Czy te dojazdy, bycie w trasie nie jest zbyt męczące?
Jest to męczące, szczególnie w kwestii samodyscypliny. Trzeba wszystko wcześniej zaplanować, czy to w pracy, czy w rodzinie. Bo wszystko fajnie wygląda z zewnątrz, ale od środka to kosztuje bardzo dużo wyrzeczeń z mojej strony i przede wszystkim rodziny. Mój synek już rozumie, że tata musi co chwilę wyjeżdżać i że przez kilka dni nie będzie go w domu.

A wyjazdy na mecze ekstraklasy? Jak Pan to łączy z byciem posłem?
To też nie jest łatwe. Żeby zaplanować dzień muszę mieć wszystko spisane w kalendarzu. Często sędziuje raz na tydzień, czasami na dwa tygodnie w Ekstraklasie i w pierwszej lidze, natomiast do każdego meczu trzeba się dobrze przygotować w sensie fizycznym. Mam ustalony cykl treningowy przez trenera przygotowania fizycznego z PZPN. Najczęściej trenuję albo wcześnie rano, albo późno w nocy. Niestety muszę przyznać, że nie zawsze ten trening dobrze wykonuję, bo często jestem zmęczony całym dniem, a żeby taki trening był efektywny to należy być mocno wypoczętym. No nie jest to takie łatwe, jak może wyglądać z zewnątrz.

A gdzie Pan trenuje?
W Opolu na wyspie Bolko, Gwardii Opole lub w kompleksie Szarej Willi. W Warszawie natomiast w Łazienkach, albo stadionie atletycznym Agricoli. Czasami wypada tak, że jestem na wyjeździe to wtedy na siłowni w danym hotelu staram się wykonywać poszczególne zadania. Dodatkową przeszkodą jest zdrowe i regularne odżywianie. Często nie mogę sobie pozwolić na to, na co miałbym szczególnie ochotę.

Sędziowanie czy polityka była pierwszym wyborem u Pana?
Zdecydowanie sędziowanie, miałem koło 19 lat kiedy się zacząłem tym zajmować, choć nie ukrywam, że już w liceum działałem w samorządzie i już wtedy marzyła mi się kariera poselska. 

Jak Pan zaczął być sędzią? Jak to u Pana wyglądało?
Na początku grałem w Metalu Kluczbork w juniorach, ale gdy miałem chyba z 17 lat, ktoś dał mi gwizdek i powiedział, abym spróbował jak to będzie. Bardzo szybko złapałem bakcyla
i musiałem też od razu podjąć decyzję co chcę robić, odpowiedzieć na pytanie: czy chcę być piłkarzem czy sędzią? Nie było to łatwe, ale po latach nie żałuję i sądzę, że była to słuszna decyzja. Aczkolwiek wiem, że pewien pułap już się osiągnęło i trzeba będzie w pewnym momencie powiedzieć dziękuję, ale to stwierdzenie jeszcze przede mną. Jeszcze czuję się na siłach
.

Wiadomo już kiedy Pan powie dość?
Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Jednak zdaję sobie sprawę, że ta moja pasja jest jak narkotyk i ciężko będzie powiedzieć “dość” i odłożyć gwizdek na półkę. Do każdej decyzji trzeba dojrzeć i pomału dochodzę do tego. Przeprowadziłem kilkanaście meczów Ekstraklasy, byłem na meczach Ligi Europy i czuję się tym usatysfakcjonowany. Teraz to już bardziej zależy od wyniku następnych wyborów, jak szybko pożegnam się z piłką.

Czyli skupia się Pan na karierze politycznej, nie sportowej jak chociażby trener, działacz?
Patrząc przez pryzmat wieku, a mam 35 lat i jestem w pewnym punkcie kariery, gdybym miał 10 lat mniej i był już na tym szczeblu pewnie inaczej bym myślał. Aczkolwiek nie wszystko można zaplanować bo przychodzą kontuzje, rzeczy niezależne od nas i kariera sędziego, nawet tego na wysokim pułapie kończy się. Dzisiaj już mam system wartości odpowiednio ułożony, czyli rodzinę, życie zawodowe i sędziowanie. Nie chciałbym już tego zmieniać i wiem, że zostaję przy polityce.

Miało być poza polityką, ale zapytam. Jeśli Pan zostanie prezydentem miasta, to trzeba zrezygnować z mandatu poselskiego. Jest Pan tego pewien?
Tak, tak stanowi prawo, że nie można łączyć obu tych funkcji, ale jestem zdecydowany. W razie wygranej zostaję w Opolu, gdyż wolę działać na rzecz naszego miasta. Jednak o tym zdecydują mieszkańcy, poczekajmy zatem.

To jeszcze na koniec. Co jest ciekawsze, sędziowanie czy polityka?
Tak jak na boisku, tak i na sali posiedzeń, każdy dzień przynosi wiele niespodziewanych rzeczy. Możemy być przygotowani, czy to na ciężkie warunki podczas meczu, czy trudną debatę, ale nigdy nie wiemy, jak wszystko się potoczy. A z doświadczenia wiem, że życie polityka i sędziego przynosi takie zwroty akcji i wydarzenia, że czasami nie sposób sobie tego wyobrazić. W jednym i drugim, choć może bardziej w sędziowaniu podoba mi się to, że mamy tylko kilka sekund na podjęcie decyzji i to hartuje własną osobowość.  

Chciałby Pan coś na koniec powiedzieć?
Bazując na własnym doświadczeniu wiem, że to nie wygrana, a porażka dopinguje do jeszcze większej mobilizacji i pracy. Dlatego apeluję do wszystkich młodych ludzi, żeby się nie zniechęcali i mimo różnych ciężkich sytuacji życiowych nigdy się nie poddawali i wytrwale walczyli o swoje.


2 komentarze: